aaa4 |
Wysłany: Pią 13:26, 08 Wrz 2017 Temat postu: |
|
Biblioteka gminy Renard, oddzial w Bon Temps, nie byla duzym budynkiem. Nasza bibliotekarka ukonczyla Louisiana Tech w Ruston, jest super babka po trzydziestce o imieniu Barbara Beck. Jej maz, Alcee, jest detektywem w Bon Temps. Mam nadzieje, ze Barbara nie wie, co jej maz kombinuje. Alcee Beck jest twardym facetem, ktory robi dobre rzeczy... czasami. On rowniez robi kilka zlych rzeczy. Alcee jest szczesciarzem, ze mogl poslubic Barbare, i dobrze o tym wie.
Barbara jest jedyna osoba pracujaca na pelen etat w naszej bibliotece, wiec nie bylam zaskoczona, ze zastalam ja sama, kiedy pchnelam ciezkie drzwi. Ukladala ksiazki. Barbara ubrana byla w to, co nazywalabym eleganckim, ale komfortowym strojem, tzn. zalozyla stroj robiony na drutach w jasnych kolorach, i do tego dobrze dopasowane buty. Gustowala tez w masywnej i grubej bizuterii.
-Dzien dobry Sookie - powiedziala usmiechajac sie tym jej usmiechem.
-Barbara - powiedzialam, starajac sie rowniez usmiechac. Zauwazyla, ze nie byl to moj prawdziwy usmiech, ale zatrzymala swoje mysli dla siebie. Nie do konca, oczywiscie, odkad uzywam mojej malej niepelnosprawnosci, ale przynajmniej nie powiedziala nic na glos. Odlozylam ksiazki na odpowiednie biurko, i zaczelam przegladac polki z ksiazkami nowo przybylymi. Wiekszosc z nich byla roznorodnymi permutacjami o samodoskonaleniu. Biorac pod uwage jak bardzo popularne byly te i jak czesto byly wypozyczane, kazdy w Bon Temps w tej chwili powinien byc juz idealem.
Wzielam dwa nowe romanse i kilka kryminalow, a nawet powiesc fantastyczno naukowa, ktore rzadko czytam. (Mysle, ze moja rzeczywistosc byla bardziej szalona, niz wszystko, co pisarz literatury fantastyczno naukowej moglby wymyslec.) Podczas gdy patrzylam na okladke ksiazki napisanej przez autora, ktorego ksiazek nigdy nie czytalam, uslyszalam w tle halas i wiedzialam, ze ktos wszedl do biblioteki tylnymi drzwiami. Nie zwrocilam na to uwagi, niektorzy ludzie notorycznie uzywaja tylnych drzwi.
Barbara narobila troche szumu, i spojrzalam w gore. Czlowiek za nia byl ogromny, co najmniej na szesc stop wysokosci, i chudy jak patyk. Mial duzy noz, ktory trzymal przy gardle Barbary. Przez chwile pomyslalam, ze byl rabusiem i... kto pomyslalby kiedykolwiek o tym, aby obrabowac biblioteke. Dla pieniedzy za zalegle ksiazki?
-Nie krzycz - syknal przez dlugie ostre zeby. Zamarlam. Barbara byla w tym stanie, gdzie nie
bylo miejsca na strach. Byla daleka do odczuwania terroru. Ale uslyszalam inny aktywny
mozgu w budynku.
Ktos inny wchodzil tylnymi drzwiami bardzo cicho.
-Detektyw Beck zabije cie za zranienie jego zony - powiedzialam bardzo glosno. I z cala stanowczoscia. - Pocaluj sie w dupe na do widzenia.
-Nie wiem, kto to jest i nie obchodzi mnie to - powiedzial wysoki mezczyzna
-Lepiej niech cie obchodzi, sukinsynu - powiedzial Alcee Beck, ktory naszedl go od tylu. |
|